Autor: Adena
Halpern
Wyd.: Świat
Książki
Gatunek:
Literatura współczesna, nowela
Ocena: 5/5
Czy często
zdarza Wam się wracać myślami do
przeszłości i zastanawiacie się jakby to było móc przeżyć coś jeszcze raz?
Wyobraźcie sobie, że takie życzenie ma właśnie główna bohaterka Ellie. Starsza
pani w dniu swoich 75 urodzin zdmuchując świeczki marzy, by móc choć ten jeden
dzień mieć znów 29 lat. Może nie uwierzycie, ale rano budzi się z jędrną pupą,
nieskazitelną cerą i niespożytą energią do działania. Ale co dalej…?
Ten typ książek
idealnie sprawdza się dla mnie w podróż. Nie muszę zbytnio skupiać się na
treści a mimo to czytanie sprawia mi dużo przyjemności. Poza tym jest to
świetna okazja, by móc sięgnąć po nasze guilty
pleasures :D. Spodziewałam się zabawnej, płytkiej historii, w której to
starsza osoba młodnieje na jeden dzień i korzysta z niego jak bardzo tylko
potrafi. Jednak myliłam się. Książka prowadzona jest w formie pamiętnika Ellie
i odsłania wszystkie jej przemyślenia, wspomnienia, obawy i tęsknoty. Przez te 304
strony autorka porusza kwestie, które młodym osobom nie przychodzą do głowy, bo
mają siłę, by przelecieć kilka przecznic po świeże pieczywo, nie dostając przy
tym zadyszki lub skurczu nóg, bo nie patrzą na swoje starzejące się ciało, z
dnia na dzień dostrzegając coraz to więcej oznak mijającego czasu, nie myślą o
straconych latach, o złych decyzjach, nie roztrząsają przeszłości, bo żyją
dniem dzisiejszym. Dopiero kiedy człowiek spędza czas sam na sam, jest na
emeryturze, a coraz więcej znajomych boryka się z wieloma schorzeniami lub
niektórych trzeba odwiedzać na cmentarzu, człowiek rozdrapuje stare rany,
grzebie w przeszłości i myśli, czy któraś decyzja była tą złą i co moglibyśmy
zrobić wtedy, żeby dziś czuć się lepiej. Nie liczy się kilka zbędnych
kilogramów, które wtedy wydawało nam się mieć. Brakuje młodzieńczej werwy,
kreatywności i umiejętności czerpania z życia. Tego właśnie uczy ta książka, by
wyciskać z naszego życia każdy dzień jak najmocniej, bo starość bywa gorzka,
tym bardziej jeżeli w młodości przeoczyliśmy kilka szans na wielkie szczęście.
Wydawać by się
mogło, że Ellie ma wszystko, o czym mogłaby marzyć każda starsza pani, córkę
Barbarę, która w swojej trosce bywa nadgorliwa, ale zawsze jest u jej boku.
Wnuczkę Lucy, ukochaną, cieszącą się z życia. Bohaterka kocha ją całym sercem,
choć w jego głębi również zazdrości jej czasu w jakim teraz się znajduje.
Przyjaciółkę – sąsiadkę Fridę, która pomimo ogromnej różnicy charakteru trwa
przy jej boku od najmłodszych lat. Ellie jednak tęskni do młodości, tęskni do
wielkiej namiętności, którą niestety nie był jej zmarły mąż Howard. Uciekający
czas trapi ją coraz bardziej a przyjęcie urodzinowe to uczucie tylko potęguje.
Kto by się jednak spodziewał, że życzenia wypowiedziane podczas zdmuchiwania
świeczek mogą się spełnić i co wtedy zrobić ze swoim życiem, kiedy to już się
stanie. Co zrobić kiedy nagle w XXI wieku ma się 29 lat, nie nadaje się na tych
samych falach, dawne słownictwo już wyszło z mody a odpowiedzi, których się
szukało wcale nie leżą na ulicy.
Polecam Wam tę
książkę. „29” to powieść napisana lekko, przez którą się płynie, a jego
narratorka jest bardzo sympatyczną osobą. Z przyjemnością śledziłam jej
przygody, rozterki i doszłam do kilku ciekawych wniosków. Nie są one żadnym
odkryciem, wiemy to na co dzień. W końcu hasło o cytrynach i lemoniadzie jest
klepane na okrągło, ale warto sobie po prostu przypomnieć, że życie mamy tylko
jedno. Taka teza poparta konkretnym przypadkiem dotyka naszych bolączek o wiele
bardziej niż robią to luźno rzucone hasła. My nie będziemy mieć tego jednego
dnia, by móc wrócić do przeszłości. Róbmy więc wszystko, by nigdy takie
pragnienie się w nas nie zrodziło!