Autor: Helen
Klein Ross
Wyd.: Prószyńska
i S-ka
Gatunek:
Literatura współczesna
Ocena: 5/5
Nareszcie! Gdy
przeczytałam książkę „Jesteś moja” miałam ochotę krzyczeć z radości, ale nie dlatego, że jej zawartość była taka radosna – co to, to nie
(wręcz przeciwnie)! Ale już spieszę z wytłumaczeniem o co mi tak właściwie
chodzi! Otóż dawno nie czytałam czegoś, co pochłonęłabym jednego
dnia/popołudnia/nocy! Czułam jakby siadła na mnie jakaś klątwa czytelnicza. Od
początku roku czytywałam pozycje dobre, ale nie bardzo dobre. Z moich ust ani
razu nie padły słowa stu procentowego zachwytu, aż do teraz. Zakochałam się w
kompozycji książki, w bohaterach i ich kreacji, ale przede wszystkim w historii
– poruszającej i do bólu prawdziwej. Czułam się jakby za zasłoną liter stała
prawdziwa osoba i jej rozterki! To było wspaniałe przeżycie! Ale do rzeczy.
„Jesteś moja” to
powieść, którą nabyłam na lotnisku w Krakowie. Zauważyłam ją w ostatniej chwili
i jestem losowi za to teraz wdzięczna. Lektura oznaczona jest hasłem Kobiety to czytają, więc w przyszłości
zwrócę na to więcej uwagi. Książka jest autorstwa Helen Klein Ross – pisarki
mieszkającej i publikującej w Nowym Yorku. A „Jesteś moja” zostało wydane w
2016 roku.
Powieść w
oryginalnym tytule „What was mine” opowiada o Lucy Wakefield, kobiecie
wykształconej i spełnionej, ale do czasu, gdy zaczyna pragnąć dziecka. Po
wieloletnich staraniach mąż nie jest w stanie nieść ciężaru jej zawodu i
odchodzi. Bohaterka zostaje sama i gdzieś po cichu zaczyna rozumieć, że
jakiekolwiek szanse na macierzyństwo z dnia na dzień nikną. I wtedy w Ikei
widzi ją – małą, rumianą, radosną dziewczynkę, pozostawioną na pastwę losu.
Działa instynktownie wtedy i przez kolejne 21 lat, kiedy Mia zabrana od matki,
dorasta pod jej dachem.
Jestem świadoma
jak okropna dla rodziców dziewczynki musiała być jej utrata. Doskonale zdaję
sobie sprawę jak dużym błąd popełniła Lucy. Oczami wyobraźni widzę wszystkie
matki, które podczas czytania czuły złość na główną bohaterką, solidaryzując
się z Marilyn, czyli matką biologiczną. Jednak nie jestem w stanie jej potępić. Nie
dlatego, że nie wiem jak postąpiłabym sama w jej przypadku, ale dlatego, że nie
wiem jak to jest odczuwać fizyczną tęsknotę za dzieckiem, którego nigdy się
mieć nie będzie. Choć sama pragnę je kiedyś mieć, nie mam tak dużej wyobraźni,
by zrozumieć co czuła Lucy w momencie, gdy wyciągała dziecko ze sklepowego
wózka. Każdy jest człowiekiem, popełnia błędy, których czasem nie da się
naprawić. A ta kobieta dała małej Mii wszystko co najlepsze. Wychowała na
dobrego człowieka. Zapewniła dom, miłość i bezpieczeństwo. Choć nie ma słów, by
usprawiedliwić jej przestępstwo, nie odważę się, by zrugać ją publicznie.
Nie umiem sobie
wytłumaczyć skąd u mnie tyle współczucia wobec kobiety, która wobec prawa jest
oprawczynią a tak mało wobec kogoś, kto stał się ofiarą. Być może gdzieś w
głębokiej podświadomości, zupełnie jak ojciec dziecka, obwiniam matkę Mii, za
to, że zostawiła ją w wielkim sklepie, zdaną na łaskę i niełaskę obcych ludzi.
Czy był to jedynie sposób, w który autorka manipuluje uczuciami swoich
czytelników, po to, by nie wystawiać Lucy na zbyt dużą krytykę i nienawiść?
Może za mało poznałam Marilyn i nie zobaczyłam jej w roli dobrej i opiekuńczej matki a w roli
matki ciężko pracującej?
Poza trzema
kobietami, o których piszę powyżej, w książce pojawia się wiele innych postaci,
mężowie, kochankowie, dzieci, rodzeństwo, koledzy i koleżanki z pracy,
opiekunka porwanej Mii. Jednak akcja głównie kręci się wokół Lucy, Mii i
Marilyn, ale autorka powieści daje szanse czytelnikowi, by poznał zdanie
wszystkich wyżej wymienionych osób. Dzięki czemu, otrzymujemy lekturę, w której
narratorem jest każdy. Bardzo spodobał mi się ten sposób opowiadania o tej
tragedii, nie tylko dlatego, że poznajemy różne punkty widzenia, ale się nie
nudzimy. Dodaje to dynamizmu akcji, co wpływa na to, że książkę czyta się
jednym tchem.
Na pewno już
zauważyliście, że książką jestem zachwycona, ale czytywałam też recenzje, w
których recenzent skarżył się na zbyt długie opisy, które nie wnosiły nic
wartościowego do tej opowieści. Nie umknęły one mojej uwadze, ale nie czułam
się przez nie rozpraszana. Wręcz odwrotnie. Miałam wrażenie, że to wszystko
jest bardzo realne. Chwilami czułam się jakbym dostała prywatny list, od
którejś postaci. Zresztą byłam tak
skupiona na całej fabule i na tym, dokąd los poprowadzi bohaterów, że nie
umiałam skupić się na takich drobiazgach. Nie zaprzeczę też, że podczas
ostatnich rozdziałów zaskoczyłam się kilkukrotnie.
Książkę warto
przeczytać. Jej przekaz niesie wiele życiowych mądrości i kładzie nacisk na to,
co teraz, bo tak naprawdę nie wiemy co wydarzy się dnia następnego. Dlatego
doceniajmy kochani, co mamy, bo możemy to utracić w mgnieniu oka. Myślę, że na
długo zapamiętam historię Lucy Wakefield. A Wam polecam się z nią zapoznać.
Czytałam już wiele dobrego o tej książce, a Twoją recenzja jedynie utwierdziła mnie w fakcie, że warto :)
OdpowiedzUsuńNo to bardzo się cieszę. :) Bo książka jest naprawdę warta przeczytania. ;)
UsuńMyślę, że i mnie mogłaby się spodobać. Zapisuję sobie jej tytuł.
OdpowiedzUsuńSuper! :)
UsuńNo proszę, skoro tak wciąga, to muszę ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Koniecznie! :)
UsuńStrasznie lubię książki sygnowane tym znaczkiem, że kobiety to czytają. Większość ksiązek Jodi Picoult je ma, a je wręcz uwielbiam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że z tą ksiażką też bym się polubiła. Jeśli znajdę ją kiedyś w bibliotece, to z całą pewnością ją wypożyczę.
Naprawdę polecam a Jodi Picoult bardzo lubię. Szczególnie "Bez mojej zgody". :)
UsuńA ja strasznie nie lubię przydługich opisów.... ale nie skreślam jej, bo piszesz że jesteś zachwycona, więc musi w sobie coś mieć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://zksiazkanakanapie.blogspot.com/
Hmm, być może nie zwrócisz na nie uwagi. Są to opisy np. chińskich potraw (niania Mii była Chinką), więc uważam, że są to opisy, które nie tłamszą całej historii a jedynie dodają jej uroku!
UsuńMam w planach tę książkę, ale widzę, że jednak będę musiała sięgnąć po nią wcześniej niż planowałam. Zachęciłaś mnie jeszcze bardziej do jej przeczytania. :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę! Ta książka sprawiła, że sama się zastanawiałam co zrobiłabym na miejscu Lucy.
UsuńWartościowa lektura :)
OdpowiedzUsuńBez wątpienia.
UsuńCieszę sie, że książka Ciebie tak wciągnęła ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przede mną same takie dobre lektury! :D
UsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, jednakże twoja recenzja jest bardzo zachęcająca i chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com
No widzisz. Bardzo się cieszę, że dałaś się namówić.
UsuńKsiążka wydaje się być ciekawa, dlatego zapiszę sobie jej tytuł :D Pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńwy-stardoll.blogspot.com
Suuper :D
UsuńNo proszę. Pewnie minęłabym tę książkę w księgarni, sądząc, że jakieś romansidło, a tu całkiem poważna tematyka. Jeśli kiedyś zauważę w bibliotece i będę miała czas na poczytanie, to z pewnością to zrobię ;)
OdpowiedzUsuńNie pożałujesz :))
UsuńMuszę koniecznie ją przeczytać! ;)
OdpowiedzUsuńhttps://fasionsstyle.blogspot.com/
Bez wątpienia pozycja którą warto przeczytać :)
UsuńMuszę przyznać, że zaciekawiłaś mnie tą książką. Będę musiała uważnie patrzeć na książki na lotniskach, bo nie wiedziałam, że takie cudeńka się tam kryją.
OdpowiedzUsuńTaak. Trzeba być czujnym :))
UsuńMuszę się z nią zapoznać :)
OdpowiedzUsuńNie zam tej książki, ale postaram się mieć ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńNaprawdę wartościowa pozycja. :)
UsuńCzytałam ją, świetna książka :)
OdpowiedzUsuńOo. Fajnie, że podzielasz moje zdanie. ;)
UsuńZdecydowanie coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post :)
http://www.stylishmegg.pl/2018/04/marynarka-w-krate.html
Z pewnością zajrzę. ;)
UsuńZapowiada się bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie. ;)
UsuńTo raczej nie moje klimaty, chociaż muszę przyznać, że temat książki jest ciekawy ;)
OdpowiedzUsuńTaak. Naprawdę poruszająca historia.
UsuńBardzo piękna okładka, ale książka chyba nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wiadomo. Nic na siłę a okładka faktycznie piękna ;))
Usuńcoś w sam raz na prezent
OdpowiedzUsuńTak jest. Z wierzchu piekna i w środku również :)
UsuńBędę starała się zapolować na nią w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńNie zapomnij! :)
UsuńWow - bardzo osobista i świetna recenzja. Powiem tak, nie sądzę abym była w stanie zrobić to co bohaterka, ale ja też nie odważyłabym się jej całkiem potępiać. Gdyby chciała to dziecko skrzywdzić, na pewno bym wylała wiadro pomyj, ale tutaj sytuacja jest zupełnie inna. Nie umniejszam zła, które uczyniła prawdziwym rodzicom tej dziewczynki, ale widać, że bohaterka chciała dobrze tylko... Zupełnie niewłaściwymi metodami.
OdpowiedzUsuńJeśli uda mi się tę książkę dorwać to chętnie ją przeczytam, a o serii "Kobiety to czytają" słyszałam chyba same pozytywy. :)
Dziękuję. Zdaję sobie sprawę z okrutności jej postępowania, ale... Dla mnie chyba nigdy nie jest wszystko tylko czarne lub tylko białe.
UsuńTo mnie zaskoczyłaś. Nabyć książkę na lotnisku i z takim rezultatem :) Super, że tak Ci się spodobała i takie mocne emocje z nią się wiążą :) Ja też uwielbiam lektury, które pochłaniają mnie bez reszty :)
OdpowiedzUsuńPrawda, że to naprawdę duże zaskoczenie? Powiem więcej. To nie pierwszy raz, kiedy taką perełkę z lotniska wyniosłam. :)
UsuńTo masz szczęście lub naprawdę dobre oko :) Ja wolę czytać książki z polecenia lub takie, o których coś słyszałam, bo zbyt często jestem rozczarowana po takich "łowach na ślepo"
UsuńRozumiem Cię, chociaż sama lubię wynajdywać przeróżne perełki, które będę mogła polecić innym! :)
UsuńAle Ci się poszczęciło :D Bardzoo mnie zachęciłaś, przeczytam na pewno ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę jak mogę komuś polecić coś naprawdę wartościowego! :)
UsuńOo, słyszałam już o tym cudzie! Wiele opini jest dobrych i sporo osób sobie ją chwali a więc .. muszę koniecznie ją kupić ♥♥
OdpowiedzUsuńSkoro moja opinia nie jest jedyną pozytywną to z pewnością warto się nią zainteresowować. :)
UsuńBrzmi bardzo fajnie, na pewno kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie! :) Tylko o niej nie zapomnij! ;) Szkoda by było. :P
UsuńWidać, że masz dar do tworzenia opinii! Pozdrawiam, Paweł z http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńBardzo mnie ciekawi ta historia.
OdpowiedzUsuńJest naprawdę wzruszająca. ;)
Usuń