środa, 20 lutego 2019

Kazimierskie łupy oraz historia pewnego handlarza


W listopadzie ubiegłego roku, wybraliśmy się z mężem na krótki wypad do miasta, którego nigdy wcześniej nie miałam okazji ponać, choć znajduje się stosunkowo niedaleko od naszego miejsca zamieszkania. Mowa o Kazimierzu Dolnym. Trafiliśmy idealnie w pogodę – było piękne słoneczko! A na dodatek zyskałam kilka pozycji w swojej biblioteczce, ale o tym za chwilę!

Zacznę może od tego, że będąc w lubelskim mieliśmy tylko jeden dzień – sobotę na zwiedzanie. Nocowaliśmy w Nałęczowie i w niedzielne południe musieliśmy już wracać do domu, więc nie było to zbyt wiele czasu. Dlatego też darowaliśmy sobie wizytę w wąwozach na rzecz miasta, spokojnego spaceru i relaksu na zewnątrz przy kawie i gofrach (nie mówiąc już o przepysznych pierogach :D).

Jako pierwszy punkt obraliśmy sobie Górę Trzech Krzyży. Trzeba przyznać, że widok na Wisłę oraz miasto jest naprawdę piękny. Tym bardziej w iskrzącym słońcu. Schodząc w dół wybraliśmy się na spacer, jak to mamy w zwyczaju, w nieznane, który zajął nam dobre dwie godziny. Szliśmy przez jedno z kazimierskich osiedli, przyglądaliśmy się klimatycznym podwórkom, starym domom i małym dworkom. Zdecydowaliśmy nawrócić, bo zamarzył nam się obiad i w tamtym właśnie momencie wjechały wyżej wspomniane pierogi :D. 
Wcześniej jednak zanim znaleźliśmy dobrą lokalizację, przeszliśmy się po rynku, tym razem zwracając na każdy szczegół większą uwagę – okej, przyznaję się, żeby zagłuszyć mały głód wstąpiliśmy po drodze na gofry z bitą śmietaną i owocami :D. 
Kto mnie dobrze zna, ten wie, że w nowym miejscu nie opuszczę straganów. Nie żebym była jakąś straganową zakupoholiczką, (hmm, mój mąż mógłby mieć inne zdanie :P) ale lubię oglądać te wszystkie bibeloty, magnesy. Często robię im zdjęcia. Uważam, że właśnie takie budki tworzą wyjątkowy klimat, o ile nie stoi jedna na drugiej i przysłania wszystko inne, co również się zdarza. Jednak zmierzając do tego mniejszego rynku i do targu, który tam się odbywał tego dnia, odnalazłam swoje przeznaczenie. Niepozorny stolik z książkami okazał się być skarbnicą bez końca. Stare egzemplarze klasyki gatunków, poezja, proza. Wydania przedwojenne. Każdy miłośnik literatury prędko nie opuszcza takiej oazy. A pan sprzedający swoje zbiory – prawdziwy koneser. Opowiadał o prywatnych egzemplarzach – nie na sprzedaż – tak, że aż oczy się świeciły. Aż żałowałam, że nie zaprosił mnie na herbatę, bo z chęcią zwiedziłabym jego biblioteczkę, w której posiadał ponad 1000 lektur z dawnych lat. A o to moje zdobycze:

1.      Listy Wandy i Maryli – Państwowy Instytut Wydawniczy – rok wydania: 1983
2.      Panna z mokrą głową – Wydawca: GEBETHNER I WOLFF Warszawa,
 rok wydania: 1948
3.      Pani Walewska – Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, rok wydania: 1968
4.      Lalka Tom I i II – Książka i Wiedza, rok wydania: 1949

Jestem naprawdę zachwycona swoimi zdobyczami i tym, że mój mąż dzielnie je nosił. :D Życzę sobie więcej takich książkowych przeżyć na każdym wyjeździe.

















poniedziałek, 11 lutego 2019

"Kwiaty Boga. Prawdziwe historie"


Wybór: Małgorzata Kotwica
Wyd.: Dreams
Gatunek: Literatura faktu
Ocena: 4/5

„Kwiaty Boga. Prawdziwe historie.” to autobiografie kobiet, które by móc iść przez życie, były zmuszone przeskakiwać kłody, rzucane im nieustannie przez los. Tyle wystarczyło bym poczuła się zachęcona do jej kupna. Polecił mi ją pan w jednym ze stoisk na Świątecznych Targach Książki w Rzeszowie. Będąc tam szukałam (oprócz książek o tematyce Bożonarodzeniowej) lektur o prawdziwym, szczerym życiu, które nie zawsze jest usłane płatkami róż.

Ten tom, a właściwie chciałoby się powiedzieć  tomik, jest jednym z najkrótszych egzemplarzy jakie było mi dane czytać w ostatnich miesiącach a może nawet latach
i w zasadzie to jest jego podstawową wadą! Tak, dobrze czytacie! Wyobraźcie sobie kilkanaście historii, kilkanaście samotnych kobiet, które dramatyczną (i zbawienną) historię swojego życia muszą zawrzeć w kilku stronach. To nie jest w ogóle możliwe. Czytając miałam wrażenie, że zostały one mocno skrócone, co więcej spłycone! Nasze bohaterki, by trzymać się meritum sprawy skupiały się na suchych faktach, co jedynie ujmowało tym opowieściom. Absolutnie nie chcę tu nic narzucić tym dziewczynom, wręcz odwrotnie – spisanie ich losu zasługiwało na więcej niż 2, 3 strony.  
Sprawdzając opinię na lubimyczytac.pl większość osób pisała o książce, że jest poruszająca i zgodzę się, ale jedynie po części. Jak pisałam wyżej bohaterki skupiały się na chronologii wydarzeń a ja oczekiwałam czegoś więcej – emocji – ich emocji. Same w sobie opowieści o nałogach, o gwałtach, agresji, patologicznych skłonnościach są poruszające, ale brakowało mi ich subiektywnych odczuć. Tego jak się czuły, jakie uczucia nimi targały, czy nie winiły za wszystkie tragedie Boga, czy nie chciały zatopić się pod powierzchnią ziemi. Musicie przyznać, że te aspekty dodałyby wiele atrybutów ich historiom i nie wywołałyby lekkich drgań a prawdziwe trzęsienie ziemi!
Nie zniechęcajcie się jednak moimi słowami, bo nie piszę tego, by kogokolwiek odstraszyć od tych opowieści. „Kwiaty Boga” to lektura, po którą warto sięgnąć. Zapoznać się z opowieściami kobiet, którym nie poszczęściło się w życiu. Zesłano na nie potomstwo, które często ratowało ich od zguby. Mimo powszechnej, nieprzychylnej opinii społeczeństwa to właśnie w swoich dzieciach dopatrywały się wybawienia, chcąc dać im wszystko to, czego one same nie miały.

Myśląc o tych kobietach – jednej innej od drugiej – targają mną różne emocje, których nawet nie potrafię ubrać w słowa. Jedno jest pewne – nigdy nie wiemy, co czeka nas w życiu. Jaki los nam zgotuje Opatrzność, więc wniosek nasuwa się sam – cieszmy się chwilą, bo nie mamy takiej wiedzy czy ona potrwa wiecznie. Jest to zmartwienie i pocieszenie w jednym. 





wtorek, 5 lutego 2019

Top 3 książki 2018 roku oraz jeden niewypał.


Zdaję sobie sprawę, że dość późno zabrałam się za książkowe posumowanie 2018 roku, ale nie od razu wpadłam na ten pomysł. Wpisy tego typu bardzo rzadko pojawiają się na moim blogu i stąd nie mam zwyczaju, by je pisać.
Jako że ciężko było mi wybrać jedną książkę, która byłaby stuprocentowym number one, zdecydowałam, że podzielę rok na trzy kategorie. Zanim przejdziemy do meritum, wspomnę, że kolejność tytułów jest przypadkowa. Zapraszam do lektury.

Książka o lekkiej tematyce – ”29”

Nie jest to wybitna literatura, ale o to w tej kategorii chodzi. W końcu nie nadałam jej takiej nazwy bez powodu.  Wiadomo, że prawie każdy musi od czasu do czasu sięgnąć po pozycję, która zrelaksuje nasz umysł i przygotuje na cięższe i poważniejsze lektury. „29” wybrałam jako najlepszą z tej dziedziny, ponieważ czytało się ją lekko, przyjemnie oraz szybko, ale co najważniejsze, autorka nie pozbawiła nas okazji do refleksji nad własnym życie. Po bardziej szczegółowy opis zapraszam -> TU.

Książka o tematyce życiowej – „Cienie w czasie”

„Cienie w czasie” to bardzo prawdziwa historia i choć jestem pewna, że spośród wszystkich przeczytanych pozycji w 2018 roku, znalazłabym równie dobre jak ta, to klimat dawnej Barcelony, bohaterowie oraz styl autorki urzekły mnie na tyle, że nie mogłam jej nie wybrać jako najlepszej książki w tej kategorii. Jeśli jeszcze  nie zapoznaliście się z moją recenzją, to zachęcam, by nadrobić straty (link).

Książka thriller / kryminał – „Lokatorka”

Przypominając sobie tytuły z ubiegłych 12 miesięcy przeczytałam recenzję „Lokatorki” i nie mam żadnych wątpliwości, że to ten tytuł zdobył moje największe uznanie. Nie mam nic, do czego mogłabym się przyczepić. Książka rozwaliła mnie na łopatki, a piszę o tym w TYM poście.

Teraz nadszedł czas na ostatnią kategorię, którą zdecydowałam się dołączyć w ostatniej chwili. Logiczne jest, że czytając dużo nie zawsze trafia się na udane pozycje.
Jako najgorszą książkę, wybrałam jeden tytuł, ponieważ był on bezkonkurencyjnie beznadziejny. Dlaczego? Do czasu podziwiałam twórczość Bondy, jednak w momencie, gdy czytałam „Lampiony’’ moja bezgraniczna wiara w twórczość tej pisarki legła w gruzach. Wierzcie lub nie, prędko po jej nazwisko na okładce nie sięgnę. A moją, bądź co bądź, niepochlebną opinię możecie przeczytać TUTAJ.


Co myślicie o takim poście? Podoba się Wam taka forma podsumowania? Myślałam, aby otworzyć serię top trzech powieści kwartalnych, po czym w 2020 roku wyłoniłabym zwycięzców.