Na kilku
pierwszych stronach znajdujemy miejsce do wypełnienia wszystkich podstawowych
informacji oraz tabele do podsumowania starego roku, czyli w tym przypadku
2017. Powiem szczerze, że jest to świetny pomysł, aby przypomnieć sobie o
wydarzeniach sprzed kilku miesięcy. Jest to też doskonałą pamiątką. Miejsce,
gdzie możemy wrócić i przypomnieć sobie jak nam się wiodło. Możemy napisać
kilka słów o sobie i wartości, którymi chcemy się kierować w życiu lub w danym
roku. Też na plus! :D Świetnie sprawdza mi się tabela 100 rzeczy do zrobienia w
2018 roku. Myślałam, że bez problemu wypełnię je i zabraknie mi punktów,
aczkolwiek zostało mi jeszcze ok. 40, więc mam nadzieję coś do nich dopisać i spełniać
wszystkie plany na bieżąco. Następnie w kolejnych stronach opisujemy swoje
nawyki i priorytety na 2018 rok, z czego korzystam raczej rzadziej. Ale
przejdźmy do spraw bieżących, czego ma dotyczyć ten post.
Otóż, gdybym
miała podsumować moją pracę z Happy Plannerem w styczniu i lutym w jednym
słowie powiedziałabym: motywacja. Samo
patrzenie na okładkę potrafi zachęcić człowieka do działania. Po otwarciu
plannera spotykamy mnóstwo mądrości oraz piękne, estetyczne strony, dzięki
którym możemy sobie wszystko poukładać według własnych upodobań.
Na zdjęciu
rozkładówka 2018 i 2019 roku. Używam jej do zaznaczania ważnych dat: urodzin i
rocznic głównie oraz najważniejsze wydarzenia. Można też szybko podejrzeć do
niego np. planując sobie urlop czy choćby krótki weekendowy wypad. W następnej
kolejności mamy tabelę miesięczna, gdzie wypisuję w skrócie, co wydarzyło się
danego dnia lub po prostu za co jestem wdzięczna. Jestem bardzo elastyczna i
umieszczam tam rzeczy z przeróżnych kategorii. Od rzeczy zwyczajnych po te niezwykłe.
Tak jak powyżej
wygląda dniowa rozkładówka. Z tymże podziału godzinowego raczej nie używam,
dlatego myślę, że w przyszłym roku zakupię rozkładówkę tygodniową. Wykropkowane
pole wykorzystuje do planowania posiłków czy też miejsca na dodatkowe notatki.
Cytat w prawy górnym rogu zaznaczam nakreślaczem, a te które bardziej mi się
spodobają zaklejam indeksami.
Zupełnie
zapomniałam wspomnieć o miesięcznym wyzwaniu, które rozpoczyna dany miesiąć. Do
tej pory wyznaczyłam sobie pilnowanie swojej aktywności fizycznej i
urozmaicenie jej jak najbardziej to tylko możliwe oraz rozwijanie swoich
kulinarnych umiejętności, ponieważ spędzanie czasu w kuchni gotowanie a
zwłaszcza pieczenie bardzo mnie rozluźnia.
Do każdego
miesiąca dołączone są bonusy. W lutym były to 28 zadania, by zwiększyć swoją
produktywność a w marcu to ramki z miejscem na ulubione cytaty.
Natomiast w
każdej rozkładówce miesiąca rozplanowuję sobie wpisy na bloga oraz wpisuję
rodzaj wykonanej danego dnia aktywności fizycznej, nawet jeśli byłby to spacer!
Wolną,
wykropkowaną przestrzeń na końcu wykorzystałam do uzupełniania swoich wymiarów,
chociaż w sumie ostatnio wystarczy, że przepiszę wyniki sprzed ostatnich
miesięcy, z czego… ekhem… nie jestem zbytnio zadowolona. :( Natomiast w
kieszonce na okładce trzymam swoją bucket
list.
Jestem niesamowicie
zadowolona z tego plannera. We wszystkich kalendarzach zawsze brakowało mi
przestrzeni. Nie odpowiadał mi ich wygląd: smutny i dołujący, ale
przede wszystkim mało motywujący. Happy Planner sprawia wrażenie jakby był
stworzony w sam raz dla mnie. Tego mi trzeba było!
Bardzo ładnie wygląda ten planner. Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda. Jest piękny :)
UsuńCo roku obiecuję sobie, że będę bardziej zorganizowana i podejrzewam że taki planner na pewno by mi to ułatwił ale znam siebie i wiem że mój zapał dotyczący prowadzenia takiego cuda trwałby maksymalnie dwa miesiące ;)
OdpowiedzUsuńZe mną też bywało różnie, ale kiedy rezygnowałam z planowania kończyło się na marnowaniu czasu. Lubię mieć miejsce, gdzie mogę rzucić okiem co danego dnia/tygodnia zrobiłam, żeby się nad tym zbyt długo nie głowić. Zresztą - mam milion pomysłów na minutę i nie zapamiętałabym tego. :D
UsuńMimo że nie jest doskonały, bo brakuje miejsca czy ścierają się kropki, a mapa myśli nie sprawdza się, to najlepsza informacja to ta o motywacji. Bo chyba o to w tych plannerach najbardziej chodzi :)Tak myślę, bo ja jeszcze nie używam
OdpowiedzUsuńTak, o to właśnie chodzi. :)
UsuńUwielbiam takiego rodzaju planowanie czasu. Mam w domu właśnie dwa takie organizery, ale jak zwykle... wypełnię kilka stron i leżą. Muszę się do tego przysiąść na poważnie, bo aż szkoda żeby takie piękne rzeczy leżały.
OdpowiedzUsuńDodaję Twojego bloga do obserwowanych,
http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/03/seryjne-zabojczynie-tori-telefer.html
Tak, trzeba faktycznie przysiąść, ale to kwestia przyzwyczajenia. Po jakimś czasie już się fajnie z nim współpracuje. :) Dziękuję! :)
UsuńBardzo fajny ten planer - muszę o nim pomyśleć w na przyszły rok!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Koniecznie. Jest kilka ciekawych opcji do wyboru. :)
UsuńDo mnie akurat nie przemawiają te plannery :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Rozumiem, że nie każdy za tym przepada :)
Usuńimpressive post dear the planner look amazing, thanks for sharing..
OdpowiedzUsuńhttps://clicknorder.pk online shopping in pakistan
A próbowałaś prowadzić bullet journal? Na pewno zniwelowałby wady z Plannera ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie! Chociaż rozważałam tę opcję chyba nie zostałam obdarzona na tyle zdolnościami artystycznymi, by się tego podjąć :(
Usuń