Po dłuższej, przymusowej nieobecności wracam. Choć przygotowałam się na te dwa tygodnie na aktywne blogowanie, rzeczywistość pokrzyżowała mi plany, ale urlop w Polsce minął. Postępy w budowie są a ja wracam i nadrabiam stracony czas. Zapraszam na wpis o pięknej Barcelonie sprzed roku.
** Uwaga! Ostrzeżenie! Ekstremalnie długi wpis! :D
** Uwaga! Ostrzeżenie! Ekstremalnie długi wpis! :D
Do Barcelony
postanowiliśmy się wybrać w pierwszy wolny weekend, który trafił nam się od
początku roku 2017, czyli był to weekend św. Patryka. Lot mieliśmy w czwartek
16 kwietnia rano. Trwał on ok. 1,5 godziny. Pamiętam, że przyjechaliśmy w
kurtkach i już na lotnisku w Hiszpanii poczuliśmy ciepłe słoneczko, choć
powiewał chłodny wiaterek, ale w porównaniu do deszczowej Irlandii było
cudownie móc powygrzewać twarz do słonecznych promieni. Nie pamiętam dokładnie
ile zapłaciliśmy za bilety, ale jak na linię Ryanair były dość drogie ze
względu na datę, czyli irlandzkie święto i Bank Holiday. Jednak to był jeden z
lepszych momentów, by móc się wyrwać na parę dni.
Nocowaliśmy w
miejscu o nazwie Hostel Barcelona. Mieliśmy mały pokoik w jednej z
barcelońskich kamieniczek. Znaleźliśmy go na Bookingu i z tego co sobie
przypominam nie zapłaciliśmy majątku. Pomieszczenie było bardzo przytulne i w
dość dobrej lokalizacji, blisko do stacji metra.
Odkąd pamiętam naszą
ulubioną formą zwiedzania jest spacer. Podczas naszych podróży staramy się jak
najmniej używać metra czy innych środków transportu, chyba, że wymaga tego
sytuacja. Tym razem nie było inaczej. Po zameldowaniu się w hotelu poszliśmy w
miasto. Ogromną radość pamiętam sprawiła mi możliwość włożenia jedynie katany
dżinsowej a nie kurtki przeciwwiatrowej. Mimo iż od tamtego wyjazdu minęło dość
dużo czasu, chciałabym się z Wami podzielić naszymi wspomnieniami, ponieważ
Barcelona jest miastem, które mnie w sobie rozkochało i nie sądzę, by prędko
miało się to zmienić!
DZIEŃ PIERWSZY
Jakoś ok. godz.
13.00 dotarliśmy do hostelu i zaraz po zameldowaniu wyruszyliśmy w pogoń za
przygodą. Od samego początku pozwoliliśmy sobie zgubić się wśród barcelońskich
pięknych uliczek, które oczarowują każdego – dodatkowego uroku dodaje im piękne
wiosenne Słońce. Żałuję, że nie było jeszcze zielono. Wtedy pokochałabym
Barcelonę jeszcze bardziej i chyba siłą, by mnie stamtąd nikt nie zabrał. :D
Do naszego
miejsca zatrzymania szliśmy obok ronda przy PLACA ESPANYA oraz obok dwóch
charakterystycznych wieży TORRES VENECIANAS.
1.
Pierwsze
miejsce, w które dotarliśmy było PARC DE LA PRIMAVERA. Trafiliśmy tam zupełnie
przypadkiem, ale uroczy wodospad, zielone roślinki oczarowały nas i kupiły w
stu procentach.
2.
W
następnej kolejności udaliśmy się w stronę portu Barcelony oraz 42 metrowej
rzeźby przy PLACA DEL CARBO w kształcie łuków. Stamtąd już bardo blisko do
POMNIKA KRZYSZTOFA KOLUMBA, który jest jednym z kilku znaków rozpoznawalnych
miasta. Ma on upamiętniać powrót Kolumba z Indii, został zbudowany w 1888 roku
i rozpoczyna (lub kończy) słynny deptak LA RAMBLA. Stoi on przy PLACA PORTAL DE
LA PAU obok starego portu, czyli PORT
VELL.
3.
LA
RAMBLA urzekł nas atmosferą, ale
odrobinę drażnił nas tłok. Przepychanki i ten bieg, ku… niczemu. Mnóstwo było
tam „sprzedawców”, którzy swój „towar z najwyższej półki” rozkładali na
ręcznikach, by w każdym momencie móc zawinąć swój biznes i uciec przed
patrolującą Strażą Miejską. Spacerując tą ulicą możemy napotkać wiele ciekawych
kawiarni czy też występów różnych artystów. Jest to miejsce, które tworzy
naprawdę wspaniały klimat. Znajduje się tam również PAŁAC WICEKRÓLOWEJ oraz słynne
targowisko LA BOQUERIA.
4.
Miejsce,
gdzie odnaleźliśmy kolejną fontannę była plac o nazwie PLACA DE LA CATALUNYA.
Było tam prawie jak na krakowskim rynku z całym stadem wygłodniałych gołębi. :D
Stamtąd też odjeżdżają autobusy m.in. na lotnisko.
5.
Z
Placu Katalońskiego udaliśmy się stronę
barcelońskiego Łuku Triumfalnego, czyli ARC DE TRIOMF. Ciekawostką jest, że łuk
nie został zbudowany w celach militarnych jak wszystkie w Europie a jedynie w
celach artystycznych. Widnieje na nim napis „Barcelonare les nacions",
czyli „Barcelona wita narody”. A deptakiem udaliśmy się do parku PARC DE LA
CIUTADELLA, który jest najstarszy parkiem w tym mieście. Ciekawe miejsce, warte
odwiedzenia i przede wszystkim piękne i zielone! Przy deptaku zasadzono wysokie
palmy. Panuje przyjemny klimat. Spacerują tubylcy, ludzie samotnie, w grupkach
czy z psami. Nie brakuje też tam turystów, ale wystarczy miejsca dla każdego!
:) Dodatkowo co kawałek można usiąść na ławce, by wygrzać się do słoneczka.
** Taką dodatkową historią z tego
wyjazdu jest jednocześnie ostrzeżeniem – sami zaopatrzcie się w leki
przeciwbólowe, ponieważ w Hiszpanii jest zakaz sprzedawania leków w zwykłym
sklepie spożywczym przy ladzie. U mnie pojawił się silny ból głowy i zanim
przeszedł on w pulsujący i nie do zniesienia ucisk byłam w stanie go znosić.
Jednak kiedy rozpoczęłam poszukiwania proszku było już po 17, więc wszystkie
pobliskie apteki były zamknięte. Musiałam wrócić do pokoju i byłam na siebie
okrutnie zła, że zamiast zwiedzać leżę w zaciemnionym pokoju i przeklinam
głośny Hiszpan za rozmowę tuż pod naszym oknem. Sytuację uratował mąż, który
znalazł aptekę dyżurującą!
DZIEŃ DRUGI
1.
Kolejnego
dnia udaliśmy się do PARKU GUELL. Pogoda była naprawdę piękna. Musieliśmy
jechać na drugi koniec miasta, ale muszę przyznać, że była o dość przyjemna
podróż. Metro w Barcelonie jest czyste i zadbane (przynajmniej na takie wtedy
trafiliśmy). Tłok również był znośny. Myślę, że to miejsce jest znane przez
dużą część osób. Park zaprojektowany przez Antoniego Gaudiego, sam Guell
natomiast sfinansował prace nad nim, stąd nazwa tego miejsca. W jednym budynku
mieszkał sam Gaudi, ale nie zaglądaliśmy do środka, teraz już nawet nie
pamiętam dlaczego. Jest to naprawdę ciekawy punkt na mapie Barcelony, którego
zdecydowanie nie warto omijać w swojej podróży. Jest zielony, klimatyczny,
wyjątkowa zabudowa. A wszystko zadbane i czyste! A do tego z góry roztacza się
piękny widok na miasto, z którego pręży się SAGRADA FAMILIA.
2.
SAGRADA
FAMILIA, czyli nasz drugi must see z listy. Niestety nie udało nam się zwiedzić
go od środka. Tłumy były ogromne a nam brakowało czasu podczas trzydniowej
wycieczki. Spędziliśmy sobie podziwiając
kościół w parku po drugiej stronie ulicy, gdzie drzewa choć odrobinę
przysłaniały prężące się wokół całego budynku żurawie. Właśnie tam znajduje się
pochówek wspomnianego wyżej Gaudiego. Bazylika znajduje się na liście UNESCO.
Nie widzę możliwości, aby tam nie zajrzeć. W końcu jest to jeden z najbardziej
popularnych zabytków Barcelony!
3.
Naszym
następnym krokiem było udanie się na kolejkę na górę Montjuic. Odczekaliśmy
swoje w kolejce, ale było warto! Piękne widoki z góry, atmosfera. Słoneczko
wiosenne i niedobra pizza. :D Ale no cóż, z głodem nie wygrasz. :D Gdy
opuszczaliśmy to urocze miejsce było ok. godz. 18.00. Naszym planem na wieczór było udać się na
pokaz fontanny.
4.
FONT
MAGICA. Teraz nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że pokaz rozpoczął się ok.
godz. 21, kiedy się ściemniło. Choć bywałam na podobnych wydarzeniach żadne
wcześniej nie zrobiło na mnie takiego wrażenia! Zajęliśmy sobie miejsce na
górze przy schodach ruchomych i mieliśmy naprawdę świetny widok. Coś niesamowitego.
Dało się czuć tę magię stolicy Katalonii. Coś w tym jest.
** Jeśli jesteście w Barcelonie
koniecznie udajcie się do knajpek (nawet kilku, nie jednej). Zgarniajcie
przepyszne tapas, zamówcie pyszne cytrynowe piwko i czerpcie z tej atmosfery
takiego relaksu i przede wszystkim radości. To był grzech dla moich bioder, ale
raj dla kubków smakowych!
DZIEŃ TRZECI
1.
Ostatniego
dnia nie spieszyliśmy się i na drugie śniadanie udaliśmy się (dość wczesne
drugie śniadanie). Do pobliskiej knajpki. Wdrapaliśmy się na piętro, które było
całe oszklone. Podczas, gdy wtedy jeszcze narzeczony poszedł po jakieś
pyszności ja obserwowałam budzącą się powoli do życia Barcelonę. To był
wspaniały widok, obserwować ludzi, którzy niespiesznie zmierzali do swoich obowiązków
i ludzi, którzy dbali o porządek. Właśnie! Tym byliśmy bardzo zachwyceni i od
tamtego czasu wszystkiego miasta porównujemy do stolicy Katalonii. Tam było
naprawdę czysto, rzadko zdarzało
odczuwać się jakieś nieprzyjemne zapachy a walające się śmieci po chodniku tam
nie mają prawa bytu. Naprawdę zrobiło to na nas duże wrażenie!
3.
Ostatnie godziny spędziliśmy spacerując
po mieście. Wsiedliśmy w metro i dojechaliśmy blisko plaży. Zjedliśmy lody i
szarlotkę. Popijałam pyszną kawę, patrząc w morze i wszystkich uprawiających
różne sporty: od siatkówki przez koszykówkę po jazdę na rowerze czy deskorolce.
Po
tym krótkim wyjeździe muszę stwierdzić, że Barcelona pozostanie w moim sercu na
długi czas. Pozostawiła po sobie pewien sentyment i tęsknotę. To miasto, jego
urok sprawiło, że chętnie wróciłabym tam jeszcze nie raz. Będąc tam zwiedziliśmy mnóstwo miejsce, nie
spiesząc się. Mieliśmy czas na relaks, rozmowę i poznanie nowej kultury, która
wydaje mi się być bardziej… wyluzowana np. od nas Polaków! Kto jeszcze nie był,
niech się nie zastanawia, bo Barcelona to naprawdę piękne miejsce, w którym
każdy znajdzie coś dla siebie!
Piękne miasto, z przyjemnością bym się tam kiedyś wybrała ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie, bo naprawdę warto! :)
UsuńPo prostu pięknie :)
OdpowiedzUsuńTaak! :D
UsuńTeż bym chciała kiedyś zobaczyć to miasto. :) Bardzo ciekawe zdjęcia i fajne ciekawostki. Nie miałam pojęcia, że nie sprzedają tam zwykłych leków przeciwbólowych w sklepach. :)
OdpowiedzUsuńJa też, dopóki nie przekonałam się na własnej skórze! :(
UsuńWidzę, że Barcelona zauroczyła Cię tak samo, jak i mnie. Kocham to miasto :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! Chcę tam wrócić!
Usuń:) to ja jestem z tych, którzy absolutnie muszą odwiedzić ten stadion, ba, nawet iść na mecz!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Haha! No właśnie! :) :) Dla fanów to naprawdę świetne miejsce! Polecam! :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJa mam zamiar kiedyś tam polecieć, ale chyba nie w tym roku jeszcze ;)
OdpowiedzUsuńWarto! A nie jest jakoś szalenie drogo! ;)
UsuńPięknie tam, mam nadzieję, że i ja kiedyś odwiedzę to miejsce :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :D
UsuńPiękne i klimatyczne zdjęcia. Dzięki nim w raz z Tobą, wyruszyłam w podróż do Barcelony :) Dowiedziałam się nowych rzeczy i mogłam nacieszyć me oczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie,
Daria
Dziękuję :)
UsuńWidoki cudowne :)
OdpowiedzUsuńPrawda? :)
Usuńale Wam fajnie... marzy mi sie taka podróż... i fajny pobyt... ileż słońca bije z tych zdjęć... a u nas deszczowo dziś było ;//
OdpowiedzUsuńW Irlandii teraz też sam deszcz. Gdzie ta wiosna się pytam? 😰
UsuńJuż patrząc na same zdjęcie można się zakochać, a co dopiero tam być,
OdpowiedzUsuńOjj bez wątpienia. Zostawiłam tam swoje serce! :D
Usuńzazdroszczę urlopu w Barcelonie. Jeszcze nie odwiedziałm tego miejsca, ale mam nadzieję, że się uda.
OdpowiedzUsuńNa pewno się uda! Barcelona to piękne miejsce! ;)
UsuńFajnie się czyta taki dziennik z podróży :) piekne zdjęcia
OdpowiedzUsuńDziękujemy. :)
UsuńUwielbiam Barcelonę! No dobrze, muszę przyznać, że uwielbiam całą Hiszpanię. ;) Jest piękna. Jeśli chodzi o Sagradę Familię to powiem Ci, że byłam w środku i przyznam szczerze, że z zewnątrz wydawała mi się znacznie bardziej urzekająca. Za to wciąż wspominam cudowny Park Guell... Ach, jakie to piękne! Niestety fontanny podczas mojej wizyty były w remoncie, więc nie miałam szansy się nimi nacieszyć, ale Twoje zdjęcia są tak piękne, że od razu czuję się bardziej "tam". <3
OdpowiedzUsuńJa do tej pory miałam okazję zwiedzić jedynie Barcelonę, ale jak tylko tam byłam, wiedziałam, że to nie jest mój ostatni raz w Hiszpanii! Tam jest taka cudowna atmosfera, że człowiekowi wszystko od razu wydaje się być o wiele prostsze! :)
Usuń