wtorek, 27 lutego 2018

"Kaznodzieja" - Camilla Lackberg
















Autor: Camilla Lackberg
Wyd.: Czarna Owca
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Ocena: 5/5


Znów sięgnęłam po egzemplarz przygód Ericki Falck i Patricka Hedstroma i nie żałuję. W drugiej części sagi o Fjalbacke przed policjantem znów stoi zadanie rozwiązania zagadki, tym razem nie jednego morderstwa a czterech! Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, iż dwa z nich wydarzyły się już dwadzieścia pięć lat temu a dwa ponowiły się w przeciągu tygodnia. Hedstrom analizując sprawę ma nieodparte wrażenie, że wszystkie te zabójstwa prowadzą do jednej osoby. Od ścian komendy echem odbija się  pytanie czy do Fjalbacki powrócił seryjny morderca. Hedstrom zostaje  obarczony odpowiedzialnością za rozwiązanie zagadki. Nie jest to łatwe w pogodzeniu obowiązków przyszłego taty. Powiem tyle: dzieje się! 
Z każdą kolejną częścią coraz bardziej podoba mi się saga Lackberg. Bardzo przywiązuję się do bohaterów, więc miło jest wracać do nich co jakiś czas. Choć w „Kaznodziei” brakowało mi odrobinę Ericki to fajnie było ją widzieć jako zwykłą pisarkę, która odrobinę uciszyła swoją detektywistyczną naturę. Nie jest tak,  że jej postać  w tej części nie występuje, ale niestety pojawia się o wiele rzadziej. Ericka nosi pod sercem dziecko Patricka, odpoczywa w domu, ale co chwilę zwalają się jej na głowę daleka rodzina czy znajomi, którzy nagle sobie przypomnieli o ich pięknie położonym domku! Dochodzi do wielu komicznych sytuacji podczas, których kobieta w zaawansowanej ciąży o mały włos nie wychodzi z siebie.
W tej części pojawia się również Anna, która ciągle nie uporała się ze swoimi problemami. Pomimo rozwodu, jej były mąż nie daje jej o sobie zapomnieć i za wszelką cenę stara się uprzykrzyć jej życie. Podczas czytania wielokrotnie było mi szkoda tej kobiety. Ewidentnie nie radziła sobie z problemami. Szukała pomocy tam, gdzie jej nikt nie oferował a wyżywała się na kimś, kogo kocha najbardziej, czyli na siostrze.
Jeśli chodzi o samą sprawę morderstw. Od samego początku bardzo ciekawiło mnie jakie będzie jej rozwiązanie. Jeśli mam być szczera, muszę przyznać, że poczułam lekki zawód. Chociaż tytuł thrillera nakierowuje nas w jakiś sposób na dobry trop, spodziewałam się zakończenia oszałamiającego z przytupem a w zamian za to dostaliśmy kogoś o nie do końca zdrowych zmysłach. Nie spodobał mi się też jeden zabieg pisarki, o którym nie mogę napisać, ponieważ nie byłoby sensu, abyście sięgali po tę lekturę. Podałabym Wam rozwiązanie na tacy w postaci równania dwa plus dwa. :D Aczkolwiek podczas tej lektury, zorientujecie się o który moment mi chodziło.  Styl Lackberg bardzo lubię za to,  że pisarka potrafi urozmaicać fabułę różnymi dygresjami z życia głównych bohaterów czy też z życia policji. Robi to na tyle sprawnie, że nie czujemy jakbyśmy oddalali się od głównego wątku. Wszystko jest spójnie połączone w jedną całość. Dzięki temu mamy wrażenie, że nie czytamy raportu kroniki policyjnej a prawdziwą historię o tragediach, które dotykają społeczeństwo. Jak dla mnie ten zabieg dodaje atrakcyjności fabule o sto procent.
Choć początek mojej przygody z Lackberg, postawił duży znak zapytania w mojej głowie, dałam jej szansę i teraz nie wyobrażam sobie wizyty w Polsce bez zaopatrzenia się w kolejny tom z serii o Fjalbacke. :) 


niedziela, 25 lutego 2018

5 klasyków, które chcę przeczytać w 2018 roku!



1.      W pustyni i w puszczy – Henryk Sienkiewicz


      Koniec XIX wieku. W Sudanie trwa powstanie Mahdiego przeciw Egiptowi i     Wielkiej Brytanii. Jego zwolennicy porywają dzieci inżynierów budujących Kanał Sueski – Angielkę Nel Rawlison i Polaka Stasia Tarkowskiego. Chcą wymienić ich na swoich bliskich, których aresztowano. Ta dwójka zostaje zmuszona do długiej i wyczerpującej podróży wzdłuż Nilu i przez Saharę. Udaje się im wprawdzie uwolnić, jednak to nie koniec ich kłopotów. Muszą uciekać jak najdalej od swoich prześladowców, a jedyna droga wiedzie w głąb dzikiej, pełnej drapieżników, afrykańskiej dżungli. Nie unikną też spotkań z groźnymi murzyńskimi plemionami.
Wiem, wiem – już dawno powinnam mieć opanowaną lekturę Sienkiewicza, ale smutną prawdą jest, że w szkole nienawidziłam tej książki. Pałałam do niej szczerą niechęcią. Każda próba po jej sięgnięcie kończyła się fiaskiem. A dziś – dobre kilka lat później postanawiam sobie zakończyć ostatecznie moją historię z „W pustyni i w puszczy”.

2.      Anna Karenina – Lew Tołstoj


Anna Karenina wiedzie dostatnie, stabilne i nieco nudne życie u boku dużo starszego męża. Piękna młoda kobieta spełnia się jako matka, ale nie stroni też od przyjęć, jest uwielbiana na petersburskich salonach. Spokój znika wraz z pojawieniem się hrabiego Wrońskiego, który wprowadza w życie Anny namiętność, jakiej nigdy nie zaznała. I zniszczenie, którego nie da się cofnąć.
Wydaje mi się, że jest to piękna historia miłosna, która przynosi nie tylko rozkosz, ale i wiele cierpień. Chciałabym sięgnąć po tę klasykę, by móc jeszcze bardziej obeznać się wśród kultowych postaci powieści o miłości. Poza tym urzekła mnie piosenka z tańca Anny Kareniny w filmie. 

3.      Rok 1984 – George Orwell 


Klaustrofobiczny świat Wielkiego Brata, w którym każda sekunda ludzkiego życia znajduje się pod kontrolą, a dominującym uczuciem jest strach. Świat, w którym ludzie czują się bezradni i samotni, miłość uchodzi za zbrodnię, a takie pojęcie jak „wolność” i „sprawiedliwość” nie istnieją. Na kuli ziemskiej są miejsca, gdzie ten świat wciąż trwa. I zawsze znajdą się cudotwórcy gotowi obiecywać stworzenie nowego, który od wizji Orwella dzieli tylko krok. Niestety, piekło wybrukowane jest dobrymi chęciami. A dwa plus dwa wcale nie musi się równać cztery.
Skusiłam się na nią, ponieważ ostatnio trafiłam na kilka recenzji, które ewidentnie polecały sięgnięcie po tę książkę okrzykując ją hasłem „klasyki klasyków”, więc stwierdziłam, że z nią warto tę przygodę rozpocząć!

4.      Panie z Cranford – Elizabeth Gaskell 


Powieść jednej z najsłynniejszych angielskich pisarek z czasów wiktoriańskich przypomina zbiór scenek rodzajowych. Urok dawno minionego świata, niespieszna narracja, świetnie uchwycone charaktery, snobizmy, śmiesznostki i cnoty bohaterek wzruszają, denerwują i wywołują niepohamowaną wesołość. Na podstawie tej powieści telewizja BBC nakręciła przebojowy serial z Judi Dench w roli głównej.
Koniec XIX wieku, Cranford – miasteczko w hrabstwie Cheshire w Anglii. Mieszkają tu głównie kobiety; przeważnie ekscentryczne bezdzietne wdowy i stare panny. Ich zachowanie jest podporządkowane temu, co wypada lub nie wypada osobie o danej pozycji w tym małomiasteczkowym środowisku. Damy skrzętnie ukrywają niedostatki finansowe, nie skarżą się na brak pieniędzy, to bowiem nie uchodzi, w zaciszu domowym natomiast czynią drobne oszczędności - na świecach i ulubionych przysmakach. Należą do klasy średniej, ale za wszelką cenę chcą uchodzić za przedstawicielki klasy wyższej. Żyją tak, jakby od czasów ich młodości nic się nie zmieniło, starannie ignorując fakt, iż świat wokół gwałtownie przyspiesza.
Powieść określa się jako przyjemną  i dowcipną, więc dla równowagi z poprzednią lekturą będzie ona dobrym rozwiązaniem. Nie słyszałam o tej autorce wcześniej, więc nie wiem czego się spodziewać. Zobaczymy! Tak naprawdę, to chyba właśnie tego tytułu nie mogę się doczekać najbardziej. :)

5.      Lolita – Vladimir Nabkov


„Lolita” – najgłośniejsza powieść Nabokova, jednego z najwybitniejszych pisarzy XX wieku, jest opisem seksualnej obsesji czterdziestoletniego mężczyzny na punkcie dwunastoletniej dziewczynki Dolores. Powieść przetłumaczono na kilkadziesiąt języków, wydawano ją w atmosferze kontrowersji i protestów, a autora pomawiano o pornografię i pedofilię. Obecnie uznawana jest za jedno z arcydzieł literatury światowej. Sfilmował ją w 1962 roku Stanley Kubrick i ponownie w 1997 Adrian Lyne.
Postawiłam sobie za cel, by w tym roku przeczytać pięć klasyków i na ostatni tytuł zupełnie nie miałam pomysłu, więc przeszukując Internet wujek Google podsunął mi właśnie „Lolitę”. Stwierdziłam, że muszę się przekonać czym Nakbkov zasłużył sobie, by nazwać jego powieść arcydziełem.


  

środa, 21 lutego 2018

"W ogniu namiętności" - Sylvia Day



Autorka: Sylvia Day
Gatunek: Literatura obyczajowa i romans
Wyd.: Akurat
Ocena: 3/5


„W ogniu namiętności” jest tym rodzajem literatury, po który sięgam bardzo rzadko, bo nie oszukujmy się – nie są to powieści wysokiego polotu a o obecność jakiejkolwiek fabuły też ciężko je osądzić. Jej autorką jest Sylvia Day i jak się okazuje jej twórczość schodzi jak ciepłe bułeczki. Hmm, czy mnie to dziwi? Nie wiem. Jest to na pewno literatura kobieca, więc jeśli ktoś namiętnie takie powieści czyta na pewno twórczość Day przypadnie do gustu. Choć z drugiej strony wcale nie twierdzę, że ta książka mi się nie podobała!
„W ogniu namiętności” jest podzielone na cztery opowiadania o czterech kobietach: Rachel,  Layli, Any i Darcy. Tutaj pojawił się pierwszy problem, ponieważ nie do końca przepadam za opowiadaniami. Lubię ciągłość wątku i nie znoszę, kiedy nie wiem co dzieje się w życiu bohaterów, do których przyzwyczajam się na samym początku powieści. Przebolałam jednak to. Druga niedogodność pojawiła się w charakterach dziewczyn. Wszystkie były biednymi istotkami, które potrzebowały ochronnego skrzydła swojego faceta – bohatera. Drażniło mnie niesamowicie, że każdy z ich ukochanych był duży, umięśniony i silny. Dodatkowo wszyscy czterej pracowali jako tajniacy/policjanci/detektywi. Nie przepadam za tym typem bohaterów, ponieważ zazwyczaj są oni przedstawieni jako idealni, piękni, odważni i kochający. Nasuwa mi się myśl czy ktoś, kto jest zwyczajny – ma wady i zalety nie jest w stanie kochać namiętnie i gorąco?
Książka opowiada o kobietach, które są na takim etapie swojego życia, iż samotność mocno im doskwiera. W mniejszym lub większym zbiegu okoliczności pojawia się ich ukochany sprzed lat, który ni z tego ni z owego, w trakcie rozmowy o pogodzie, proponuje seks, biorąc za pewnik zgodę drugiej strony. Muszę jednak przyznać i gdybym mogła – zasugerowałabym autorce podjęcia sił w kryminałach, gdyż ostatni wątek (pomijając ten miłosny) był tym najdłuższym i najciekawszym jednocześnie. Opowiadał o miejscowych podpaleniach. Poszukiwaniu sprawcy. Sylvia Day bardzo sprawnie, spójnie i ciekawie przedstawiła cały etap śledztwa. Wplątała w to kilka pikantnych intryg, które mocno podrasowały fabułę opowiadania. Akcja była zwarta i intrygująca. Ciężko było odgadnąć, w którą stronę zmierza ta historia i jakie będzie zakończenie tej sprawy!
Nie odradzam „W ogniu namiętności”, ponieważ oderwałam przy niej myśli, od prywatnego niepowodzenia, które miało miejsce podczas jej czytania.  Jedyne co mogę powiedzieć, by brać to na dystans i nie zgłębiać się nad lekturą zbyt długo. Odhaczyć guilty pleasure  i powrócić do czegoś, co przyniesie nam więcej korzyści! Uważam, że nie była to najgorsza książka jaką kiedykolwiek przeczytałam, miło spędziłam przy niej czas, ale ma ona naprawdę długą drogę, by móc nazwać ją świetną lekturą!



niedziela, 18 lutego 2018

Budowa domu część pierwsza - od decyzji po formalności



Do napisania tego posta zbierałam się naprawdę długi czas.  Mój mąż już dość dawno stworzył dla mnie notatki pomocnicze, w którym zawarł rady te od strony technicznej. Sama w życiu nie dałabym rady podsumować tych kilku miesięcy i ułożyć je w spójną całość.
Dzisiaj zamierzam napisać o naszych przygotowaniach do budowy, czyli zaczynając od samego pomysłu i kończąc na podsumowaniu pierwszego etapu, czyli dokumentacji i pozwoleniach.

KROK 1:  KUPNO DZIAŁKI

Zacznę od tego, że my ten krok mieliśmy ułatwiony, gdyż grunt, na którym budujemy nasz dom dostaliśmy od moich teściów w prezencie ślubnym. Bardzo to doceniamy, ponieważ trafiło nam się wymarzone miejsce w zaciszu, przy lesie a na dodatek oszczędziliśmy sobie dużo kosztów i nerwów związanych z wyborem i kupnem działki.

KROK 2: WYBÓR PROJEKTU

Są dwa sposoby nabycia projektu:  gotowego z katalogu lub zwrócenie się z tym do projektanta, który uwzględni wasze pomysły i potrzeby, tworząc niepowtarzalny plan waszego domu! My zdecydowaliśmy się na pierwsze rozwiązanie. Przegrzebaliśmy Internet i wyszukaliśmy nasz wymarzony koncept przyszłego lokum.
Ważne jest, by  przy poszukiwaniach zwracać uwagę na wymiary budynku, w szczególności, gdy wymiary gruntu są specyficzne, np. działka jest długa a wąska (jak w naszym przypadku). Istnieją różnego rodzaju zapiski w prawie budowlanym, które nie zezwalają na budowę zbyt blisko granicy z sąsiadem czy drogą.  Dużą pomocą okazuję się tu być projektant, którego zadaniem jest dopilnować, aby budowany przez nas dom był postawiony zgodnie z prawem budowlanym.
Warto również wspomnieć, że koszty projektu rosną jeśli stawiacie na projekt indywidualny. Jednak to wy decydujecie o wielu rzeczach, tj. o metrażu, rozmieszczeniu pomieszczeń czy ilości kondygnacji, co z pewnością dla poniektórych może być decydującą kwestią. 
Mąż słusznie podpowiedział, że z zakupionym projektem należy udać się do projektanta, który poprowadzi dokumentację oraz zatwierdzi i naniesie wszelkie zmiany.

KROK 3: POZWOLENIA

Papierologia zawsze była dla mnie czarną magią a odwiedzanie jakichkolwiek urzędów bywa bardzo męczące i stresujące, ale niestety chcąc nie chcąc,  nie da się pominąć tego kroku. Z aktem własności gruntu należy udać się do urzędu gminy, aby otrzymać warunki zabudowy działki. Bardzo możliwe, że potrzebne będą dodatkowe dokumenty, ale nie do końca możemy sobie przypomnieć, co jeszcze wymagała od nas gmina.  Z pewnością jednak zostaniecie poinformowani bez jakiego świstka nie ruszycie z miejsca.
Po otrzymaniu decyzji o warunkach zabudowy udajemy się do starostwa z zamiarem zgłoszenia rozpoczęcia budowy.  W zgłoszeniu określamy rodzaj, zakres i sposób wykonywania robót budowlanych oraz termin ich rozpoczęcia. Nie jesteśmy jednak w stanie w stu procentach określić, czego może wymagać od nas urząd, gdyż w naszym wypadku to projektant wziął na siebie kwestie przygotowania pozwolenia, więc warto skonsultować się z kimś kompetentnym. 
 
KROK 4: WYBÓR FIRMY BUDOWLANEJ I DOPEŁNIENIE WSZELKICH FORMALNOŚCI

W tym kroku zajmujemy się znalezieniem kierownika budowy, który będzie nadzorował pracę aż do odbioru budynku. Uprawnienia do pełnienia tej funkcji może posiadać osoba z firmy budowlanej lub projektant, więc warto o to dopytać. Po wybraniu firmy budowlanej, dopełniamy formalności, po czym umawiamy się na wstępny termin rozpoczęcia prac, czyli wytyczenie geodezyjne obiektu w terenie.


PS:  Mąż właśnie dopowiedział, że w czasie dopełniania formalności, który trwa zazwyczaj ok. 3 miesięcy można rozpocząć proces gromadzenia materiałów budowlanych, bo często zdarzają się braki na magazynach, co dodatkowo może opóźnić nasz start.


A teraz pokażemy (tak my, bo bez męża ten tekst by nigdy nie powstał) wam na jaki projekt postawiliśmy. Zawsze marzyłam o pięknym standardowym domku z poddaszem, do którego można dostawić narożny taras, gdzie mogłabym relaksować się z książką i kawą. Zależało (głównie) mi na wykuszu, w którym chciałam postawić długi stół, na otwartej kuchni z dużym salonem i osobnym pomieszczeniem na prywatne domowe biuro w połączeniu z biblioteczką. Nie chcieliśmy domu zbyt dużego, ale odpadał też mały budynek, bo po prostu nie znoszę ścisku. Dałam się ponieść marzeniom jak zwykle, ale wracając do rzeczywistości poniżej dodaję zdjęcia naszego projektu z strony extradom






Źródło zdjęć: https://www.extradom.pl/projekt-domu-izadora-WOE1057