niedziela, 4 marca 2018

Happy Planner od Madamy - podsumowanie stycznia i lutego


              


            Po raz pierwszy do planowania sięgnęłam po planner a nie zwykły kalendarz i zupełnie nie żałuję. Happy Planner od Madamy okazał się być idealny rozwiązaniem dla takiej osoby jak ja – lubiącej mieć wszystko zapisane i dobrze zorganizowane, ale z miejscem na spontaniczność. Nie wszystko w nim sprawdza się dla mnie w stu procentach. Niestety. Mapa myśli okazała się być zupełnie niepraktyczna. Nie umiem z niej korzystać. Również uschematyzowanie celów i umieszczenie ich w poszczególnych grupach nie do końca mi odpowiada. Wolałabym gdyby było więcej miejsca na ogólną listę rzeczy do zrobienia w danym roku. Ostatnią wadą tego organizera jest okładka, z której ścierają się złote kropki i ramka na białym tle, co widać na załączonym obrazku. Jednak żadna z powyższych wad nie jest powodem, by nie sięgać po niego w przyszłym roku.
Na kilku pierwszych stronach znajdujemy miejsce do wypełnienia wszystkich podstawowych informacji oraz tabele do podsumowania starego roku, czyli w tym przypadku 2017. Powiem szczerze, że jest to świetny pomysł, aby przypomnieć sobie o wydarzeniach sprzed kilku miesięcy. Jest to też doskonałą pamiątką. Miejsce, gdzie możemy wrócić i przypomnieć sobie jak nam się wiodło. Możemy napisać kilka słów o sobie i wartości, którymi chcemy się kierować w życiu lub w danym roku. Też na plus! :D Świetnie sprawdza mi się tabela 100 rzeczy do zrobienia w 2018 roku. Myślałam, że bez problemu wypełnię je i zabraknie mi punktów, aczkolwiek zostało mi jeszcze ok. 40, więc mam nadzieję coś do nich dopisać i spełniać wszystkie plany na bieżąco. Następnie w kolejnych stronach opisujemy swoje nawyki i priorytety na 2018 rok, z czego korzystam raczej rzadziej. Ale przejdźmy do spraw bieżących, czego ma dotyczyć ten post.
Otóż, gdybym miała podsumować moją pracę z Happy Plannerem w styczniu i lutym w jednym słowie powiedziałabym: motywacja. Samo patrzenie na okładkę potrafi zachęcić człowieka do działania. Po otwarciu plannera spotykamy mnóstwo mądrości oraz piękne, estetyczne strony, dzięki którym możemy sobie wszystko poukładać według własnych upodobań. 



Na zdjęciu rozkładówka 2018 i 2019 roku. Używam jej do zaznaczania ważnych dat: urodzin i rocznic głównie oraz najważniejsze wydarzenia. Można też szybko podejrzeć do niego np. planując sobie urlop czy choćby krótki weekendowy wypad. W następnej kolejności mamy tabelę miesięczna, gdzie wypisuję w skrócie, co wydarzyło się danego dnia lub po prostu za co jestem wdzięczna. Jestem bardzo elastyczna i umieszczam tam rzeczy z przeróżnych kategorii. Od rzeczy zwyczajnych po te niezwykłe.




Tak jak powyżej wygląda dniowa rozkładówka. Z tymże podziału godzinowego raczej nie używam, dlatego myślę, że w przyszłym roku zakupię rozkładówkę tygodniową. Wykropkowane pole wykorzystuje do planowania posiłków czy też miejsca na dodatkowe notatki. Cytat w prawy górnym rogu zaznaczam nakreślaczem, a te które bardziej mi się spodobają zaklejam indeksami.
Zupełnie zapomniałam wspomnieć o miesięcznym wyzwaniu, które rozpoczyna dany miesiąć. Do tej pory wyznaczyłam sobie pilnowanie swojej aktywności fizycznej i urozmaicenie jej jak najbardziej to tylko możliwe oraz rozwijanie swoich kulinarnych umiejętności, ponieważ spędzanie czasu w kuchni gotowanie a zwłaszcza pieczenie bardzo mnie rozluźnia. 

Do każdego miesiąca dołączone są bonusy. W lutym były to 28 zadania, by zwiększyć swoją produktywność a w marcu to ramki z miejscem na ulubione cytaty. 



Natomiast w każdej rozkładówce miesiąca rozplanowuję sobie wpisy na bloga oraz wpisuję rodzaj wykonanej danego dnia aktywności fizycznej, nawet jeśli byłby to spacer! 


Wolną, wykropkowaną przestrzeń na końcu wykorzystałam do uzupełniania swoich wymiarów, chociaż w sumie ostatnio wystarczy, że przepiszę wyniki sprzed ostatnich miesięcy, z czego… ekhem… nie jestem zbytnio zadowolona. :( Natomiast w kieszonce na okładce trzymam swoją bucket list. 

Jestem niesamowicie zadowolona z tego plannera. We wszystkich kalendarzach zawsze brakowało mi przestrzeni. Nie odpowiadał mi ich wygląd: smutny i dołujący, ale przede wszystkim mało motywujący. Happy Planner sprawia wrażenie jakby był stworzony w sam raz dla mnie. Tego mi trzeba było! 



15 komentarzy:

  1. Bardzo ładnie wygląda ten planner. Podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co roku obiecuję sobie, że będę bardziej zorganizowana i podejrzewam że taki planner na pewno by mi to ułatwił ale znam siebie i wiem że mój zapał dotyczący prowadzenia takiego cuda trwałby maksymalnie dwa miesiące ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze mną też bywało różnie, ale kiedy rezygnowałam z planowania kończyło się na marnowaniu czasu. Lubię mieć miejsce, gdzie mogę rzucić okiem co danego dnia/tygodnia zrobiłam, żeby się nad tym zbyt długo nie głowić. Zresztą - mam milion pomysłów na minutę i nie zapamiętałabym tego. :D

      Usuń
  3. Mimo że nie jest doskonały, bo brakuje miejsca czy ścierają się kropki, a mapa myśli nie sprawdza się, to najlepsza informacja to ta o motywacji. Bo chyba o to w tych plannerach najbardziej chodzi :)Tak myślę, bo ja jeszcze nie używam

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam takiego rodzaju planowanie czasu. Mam w domu właśnie dwa takie organizery, ale jak zwykle... wypełnię kilka stron i leżą. Muszę się do tego przysiąść na poważnie, bo aż szkoda żeby takie piękne rzeczy leżały.

    Dodaję Twojego bloga do obserwowanych,
    http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/03/seryjne-zabojczynie-tori-telefer.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, trzeba faktycznie przysiąść, ale to kwestia przyzwyczajenia. Po jakimś czasie już się fajnie z nim współpracuje. :) Dziękuję! :)

      Usuń
  5. Bardzo fajny ten planer - muszę o nim pomyśleć w na przyszły rok!
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Do mnie akurat nie przemawiają te plannery :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. impressive post dear the planner look amazing, thanks for sharing..

    https://clicknorder.pk online shopping in pakistan

    OdpowiedzUsuń
  8. A próbowałaś prowadzić bullet journal? Na pewno zniwelowałby wady z Plannera ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie! Chociaż rozważałam tę opcję chyba nie zostałam obdarzona na tyle zdolnościami artystycznymi, by się tego podjąć :(

      Usuń