poniedziałek, 7 maja 2018

"Jestem najlepsza. Ja, Tonya" - recenzja filmu





Mam dość spore zaległości w blogosferze, ale podjęłam się nowej pracy i ciężko mi ułożyć sobie rutynę do innego rytmu dnia, ale mam nadzieję, że szybko się zorganizuję i będę mogła poświęcić maksimum możliwego czasu jaki posiadam na blogowanie. 

Recenzję filmu pisałam chyba jeszcze w liceum ( o ile nie w gimnazjum), więc nie czuję się w tej kwestii zbyt pewnie. Pomyślałam jednak, że ciekawym urozmaiceniem byłoby opisanie moich wrażeń po obejrzanym ostatnio filmie. Przez cały maj postaram się dodać jedną recenzję filmu w poniedziałek każdego tygodnia. Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać systematyczność i zaciekawić Was tą serią.

Film, o którym chciałabym Wam opowiedzieć dzisiaj, widziałam już jakiś czas temu. Nie wydaję mi się, by ciągle puszczali go w kinach. Jest to produkcja odzwierciedlająca życie i karierę utalentowanej łyżwiarki Tonyi Harding.

Dla kogoś, kto o niej jeszcze nie słyszał: Tonya Harding urodziła się 12 listopada 1970 roku. Zajmowała się jazdą figurową na łyżwach a w 1991 i 1994 została ogłoszona mistrzynią Stanów Zjednoczonych, po czym tytuł mistrzyni z 1994 został jej odebrany po incydencie z Nancy Kerrigan. Jako jedna z podejrzanych w napaści na swoją konkurentkę dostała dożywotni zakaz uczestniczenia w zawodach jako łyżwiarka lub jako trenerka.
W produkcji poznajemy ją już jako małą dziewczynkę. Od najmłodszych lat pokazuje swój talent i pnie się do przodu. Jest ofiarą zbyt wymagającej matki, pochodzi z biednej i rozbitej rodziny i jedyną ucieczkę przed rzeczywistością znajduje na lodzie. Dopiero pojawienie się w jej życiu jej przyszłego męża ściąga na nią kłopoty. Wychodzi za mąż w wieku 18 lat, staje się ofiarą przemocy Jeffa Gillooly, po czym kilkukrotnie odchodzi od niego i wraca jak bumerang. Tragicznym końcem jej kariery jest napaść na Nancy Kerrigan, w który jest pośrednio zamieszana, choć nie jest mu winna.

Ekranizacja trwa dwie godziny bez jednej minuty, jednak przez ani chwilę nie czułam znudzona. Narracja prowadzona jest przez kilkoro głównych postaci, m.in. Tonyę i jej byłego męża. Ich wypowiedzi przeplatane są fragmentami filmu, które przeważają. Całość tworzy świetną kompozycję. Widz ma wrażenie, że opowieść jest kierowana jedynie w jego stronę, co uważam za naprawdę duży plus. Nie brakuje w nim humoru a kreacja postaci jest dość groteskowa i nie wiem do końca, na ile jest to zgodne z rzeczywistością.
Choć moim konikiem nie jest ocena filmów i gry aktorskiej, nie mogę nie pochwalić Margot Robbie – australijskiej aktorki, która zrobiła kawał dobrej roboty i myślę, że w najlepszy możliwy sposób odzwierciedliła Tonyę Harding.
Przeglądając fotografie bohaterów filmu  i porównując je z prawdziwymi postaciami podziwiałam pracę charakteryzatorów. Podobieństwo było naprawdę duże i uważam, że potrzeba ogromu włożonego wysiłku, by osiągnąć podobny efekt.  W końcu każdy najmniejszy aspekt tworzy całość i wpływa na to, jak dana realizacja zostanie przez widza oceniona.

Biografia łyżwiarki wywołała lawinę wielu myśli w mojej głowie. Ten film to dowód na to, że życie pisze różne scenariusze. Prowadzi nas ścieżkami, którymi nie pomyślelibyśmy nawet, że moglibyśmy kroczyć. Niewątpliwie smutne zakończenie wywołało u mnie uczucie melancholii. Żal mi było tej kobiety, która być może już dawno przywykła do myśli, że jej kariera łyżwiarki dobiegła końca. Jednak świadomość, że tak łatwo można komuś zniszczyć życie, marzenia, plany mnie zmroziła od środka. Mówią, że wszystko, całe życie zależą od ciebie, a to jest… nieprawda. Pamiętajmy zatem, aby ostrożnie podejmować decyzje i zwracać uwagę, jakimi osobami się otaczamy. Naprawdę polecam Wam obejrzeć ten film, bo warto!

34 komentarze:

  1. Ostatnio rzadko chopdzę na filmy dl dorosłych, a to dlatego że jak dziewczyny słyszą "kino" to od razu się pakują do auta ;) Ale moż na Showmaxie obejrzę :)

    Pozdrawiam
    http://zksiazkanakanapie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli będziesz miała okazję go obejrzeć, to naprawdę polecam. Bardzo poruszający film.

      Usuń
  2. Fajne są takie filmy, u mnie zawsze wywołują spore emocje i zawsze jakaś nostalgię, nad życiem i w ogóle. Jak na tak dawno praktykowany gatunek recenzji filmu, poszło Ci super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Wprawiają człowieka w refleksje, ale to dobrze! Dziękuję. :)

      Usuń
  3. Skoro wywołuje tyle myśli, jestem skłonna go obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już jedną recenzję tego filmu czytałam, teraz druga dobra, więc uznaję, że to dobry film. Możliwe, że też go zobaczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, warto go obejrzeć. Sama dowiedziałam się o tej całej historii od jednej z dziennikarek i mnie zaintrygowała, dlatego zdecydowałam się zobaczyć film. :)

      Usuń
  5. Bardzo ciekawa recenzja :)
    Zapraszam na nowy post :)
    http://www.stylishmegg.pl/2018/05/pudrowa-sukienka-w-groszki.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Skoro polecasz, to z przyjemnością obejrzę. Nie słyszałam wcześniej o tej kobiecie, ale lubię aktorkę, która ją gra :) groźnie wygląda na plakacie promującym film.

    Pozdrawiam,
    Książkowa Przystań

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja aktorki nie znam, aczkolwiek nie mogę się nadziwić charakteryzatorom. W rzeczywistości wygląda całkiem inaczej - ładniej! ;D

      Usuń
  7. Powodzenia w nowej pracy :*

    Filmu nie znam. Usłyszałam o nim dzięki Tobie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Ja też o filmie gdzieś zasłyszałam, ale nie żałuję, że go widziałam.

      Usuń
    2. Może kiedyś i ja go zobaczę :)

      Usuń
  8. Pamiętam tę sprawę i mam w planach ten film :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Z ogromną ciekawością obejrzeć ten film. 😊

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja się tak długo wybierałam na ten film, że przestali go grać w kinach :( Ale na pewno go nadrobię!

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam takie filmy biograficzne, które ukazują szarość, a nie tylko biel i czerń. Przy tym filmie musimy sami ocenić postępowanie głównej bohaterki.

    Pozdrawiam
    Kasia z mowmikate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest prawda. Film nie steruje opinią widza. Dostajemy kilkadziesiąt minut filmu, by móc poznać historię a nie werdykt.

      Usuń
  12. Ostatnio co raz rzadziej oglądam filmy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak mam, ale staram się od czasu do czasu coś obejrzeć.

      Usuń
  13. Słyszałam o tej łyżwiarce i chętnie zobaczyłabym film :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Podoba mi się pomysł z tą nową serią na blogu. Chętnie się zainspiruję, bo lubię oglądać filmy. Ten też mam w planach. ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Potwierdzam, bardzo dobry film. Zasłużył na nominację do Oscara, którą miał :)
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest! Fajnie, że pojawił się ktoś, kto film widział i podziela moją opinię. ;)

      Usuń
  16. Muszę obejrzeć, ostatnio niestety prawie w ogóle nie oglądam filmów :(

    OdpowiedzUsuń