czwartek, 14 września 2017

" Czereśnie zawsze muszą być dwie"



„Czereśnie zawsze muszą być dwie”

Autorka: Magdalena Witkiewicz
Wyd.: FILIA
Ocena: 4/5

Powieść Magdaleny Witkiewicz trafiła w moje ręce przez przypadek i długi czas leżała na półce zanim zabrałam się za jej czytanie. Jednak już od pierwszej strony wiedziałam, że przeczytam ją na jednym wdechu.
Jestem romantyczną duszą, uwielbiam zwykłe historie ( być może czasem zbyt cukierkowe) i zdecydowanie miłuję się w szczęśliwych zakończeniach. Jednak na samym początku wspomnę, iż drażni mnie przewidywalność fabuły. Stąd jeden brakujący punkt.
Zosię Krasnopolską poznajemy na takim etapie życia, kiedy jest zdolną i ambitną dziewczynką, lecz bardzo osamotnioną, poszukującą zrozumienia wśród rówieśników. Na jej drodze pojawia się pani Stefania, która już na długo zostaje w jej życiu. Pomaga i wspiera w potrzebie. Nawet po śmierci zostawia jej to, co najcenniejsze miała za życia – mieszkanie w Gdańsku i walącą się chatę w Rudzie Pabianickiej nieopodal Łodzi. Zosia – młoda kobieta staje na rozstaju dróg nie tylko ze względu na utratę starszej przyjaciółki, ale również przez wiele życiowych rozterek. Dziewczyna korzysta z jednej opcji pozostawionej jej przez panią Stefanię, odwracając tym swoje życie do góry nogami.
Cała historia kładzie nacisk na siłę przyjaźni. Udowadnia, iż nie jest ona zależna od wieku, płci czy statusu materialnego. Jest nieoceniona, ponadczasowa i cierpliwa. Pokazuje, że nieważne co by się działo w naszym życiu, zawsze będzie obok nas, wybaczając wszelkie potknięcia.  Nie jest to jednak książka natury zbyt refleksyjnej.
Od samego początku polubiłam się z główną bohaterką i w trudnych dla niej momentach mocno trzymałam za nią kciuki. Taka już właśnie jestem – przywiązuję się do postaci książek. Nie mogłabym również pominąć bez komentarza elementów retrospekcji mniej więcej od drugiej połowy powieści. Dzięki temu historia staje się o wiele bardziej żywiołowa i mniej przewidywalna. Przeszłość otrzymanego domu czai się na każdym kroku a najwidoczniej przeznaczeniem Zofii Krasnopolskiej było ją odkryć. Wczuwałam się w ten klimat idealnie i trzeba postawić duży plus autorce za sposób opowiadania, dzięki któremu czułam, jakbym stała bohaterów tuż za plecami. Byłam w stanie odgadnąć ich myśli i pragnienia.  
Osobiście bardzo polecam. Jest to utwór warty przeczytania. Relaksujący. Pozwalający frywolnie biegać myślom, nakierowuje na drogę przemyśleń, ale nie jest w tym zbyt filozoficzny. Naprawdę zachęcam. 



5 komentarzy:

  1. Jak tylko skończę te pozycje które zaczęłam czytać na pewno sięgnę po tą, świetna recenzja ☺️ pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili ☺️
    p.s dobre ujęcia zdjęć, widać że masz swoją estetykę

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również kiedy czytam wyobrażam sobie bohaterów i utożsamiam się z kimś, wczuwam w jego postać, najczęściej w postać głównej bohaterki. Kiedyś wydawało mi się to dziwne, kiedy młody człowiek ma przyjaciela dużo starszego od siebie, ale teraz sama doświadczam takiej przyjaźni. Ja mam 31 lat a moja przyjaciółka prawie 60 lat. Mój mąż jest tylko rok starszy ode mnie a też ma przyjaciela, ale w wieku 64 lat. Kto by pomyślał. Różnica wieku nie ma znaczenia jak dwoje ludzi świetnie się dogaduje. Myślę, że powieść może być bardzo ciekawa. Poza tym podoba mi się imię bohaterki - Zosia - tak dam na imię swojej córeczce już w styczniu :-) Serdecznie pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imię też mi się bardzo podoba. Coraz częściej wraca się do tych pięknych staropolskich imion. :)

      Usuń
  3. Ciekawa recenzja. I choć to absolutnie nie jest mój klimat, to chętnie po tę książkę sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie slyszalam wczesniej o tej ksiazce :)

    OdpowiedzUsuń