Wydawało mi się, że przy tej serii na
blogu palce nie będą nadążały gonić za myślami a tu jest zupełnie odwrotnie.
Właśnie przed sekundą usunęłam kilkaset znaków, bo tekst wydał mi się za płytki
i nie przekazywał wszystkiego, czego tak naprawdę teraz nie umiem ubrać w
słowa, chociaż jeszcze rano myślałam, że to kwestia spisania moich przemyśleń.
Cóż, to trudniejsze niż mi się wydawało.
Szczerze mówiąc, temat zaręczyn uważam
za bardzo prywatny, kruchy, tylko mój i męża, że nie do końca przebieg wydarzeń
chciałabym tu opisywać. Ten wieczór był po prostu piękny. Jedyny w swoim
rodzaju. Mimo planów co do wspólnej przyszłości, oświadczyny były dużym
zaskoczeniem a przede wszystkim szokiem, iż zmiany nastąpiły tak szybko.
Tak jak napisałam wyżej, spodziewałam
się, że ten moment nastąpi, aczkolwiek kiedy to się stało, moje serce kołatało
jak szalone. Nie mogłam uwierzyć, że
jestem narzeczoną i wiedzie to w stronę założenia rodziny a to naprawdę poważna
decyzja i długo potem jeszcze myśli kotłowały się w mojej głowie. Był to
naprawdę duży skok. Sam moment ślubu był dla mnie radością w sercu a to właśnie
zaręczyny sprowadziły nas na tę drogę i wywołały lawinę przemyśleń. Nie
oszukujmy się – czekały na nas wielkie zmiany. Z perspektywy czasu wiem, że ta
decyzja wyszła nam na dobre, chociaż skłamałabym, gdybym napisała, iż obyło się
bez sprzeczek, nerwów czy łez, aczkolwiek niczego nie żałuję! Jestem pewna, że
nic nie dzieje się bez przyczyny.
Miejsce naszego wesela z góry było
ustalone, doskonale wiedzieliśmy, gdzie chcemy, aby odbyło się przyjęcie. Jednak
zdecydowaliśmy się odwiedzić jeszcze jeden lokal, aby się w tym utwierdzić.
Jakim szokiem było dla nas, gdy właściciel pięknej i nowoczesnej sali nie
oferował nam umowy. Choć lokal sam w sobie był bardzo romantyczny, został
skreślony od samego początku. Mydlono
nam oczy, jednak my jedyne co widzieliśmy to mnóstwo pułapek – głównie ukrytych
opłat. Podziękowaliśmy i udaliśmy się prosto w miejsce, które było doskonale
przez nas sprawdzone. Właściciel już przed samym weselem odrobinę bardzo nas
rozczarował swoją małomównością i prowadzeniem rozmowy bardzo ogólnikowo i
gdyby nie to, iż znaliśmy jego możliwości, nigdy byśmy się na niego nie
zdecydowali. Po pierwszej rozmowie również dopadły mnie wątpliwości, które
tłumaczyłam, że do 26 sierpnia dzieliły nas jeszcze lata świetlne. Mężczyzna
okazał się mieć bardzo wycofany sposób bycia, więc jeżeli natraficie na kogoś
takiego a nie przekonaliście się na własnej skórze czy lokal jest godny
polecenia, najlepszym rozwiązaniem jest się wycofać. My na całe szczęście
mieliśmy kogoś sprawdzonego i co najlepsze jak na dzisiejsze ceny dość taniego.
Wybór ostatecznie przewyższył nasze oczekiwania! Był strzałem w dziesiątkę.
Goście chwalili jedzenie oraz dużą przestrzeń i swobodę ruchów, chociaż wesele
przez nas organizowane było dość niemałą imprezą.
Jeśli chodzi o datę, nie zależało nam na
konkretnym terminie. Coś kusiło nas w stronę przełomu sierpnia i września i
ostatecznie w spontanicznej decyzji postawiliśmy na 26 dzień sierpnia i myślę,
że wybór był tym dobrym. My rezerwowaliśmy salę
w momencie, gdy 2017 rok nie był jeszcze jakoś szczególnie zajęty, więc
mieliśmy ten komfort dowolnej decyzji.
Niecałe dwa lata, które zdecydowaliśmy
się poczekać wydawały mi się być wiecznością. Myliłam się niesamowicie. Czas
przeleciał nam między palcami i nawet nie wiem kiedy stałam przy ołtarzu z
przyszłym mężem naprzeciwko. Jeżeli miałabym komuś coś doradzić w tym temacie
powiedziałabym, że bez sensu jest czekać latami i trwać w narzeczeństwie w
nieskończoność, bo jest to według mnie czas takiego zawieszenia pomiędzy jednym
etapem w życiu a drugim. Aczkolwiek ważne jest, aby dać sobie jakiś czas (dla
nas akurat idealne były dwa lata), aby związek się umocnił, zakochani się
utwierdzili w swoich uczuciach i przygotowali na nadchodzące zmiany. Okres
narzeczeństwa potrafi ubarwić nasze życie i sprawić, iż relacje z ukochanym
przejdą na wyższy poziom.
w tym roku moja siostra wyszła za mąż- ślub cywilny, kościelny jest za dwa lata, ja nie jestem nawet zaręczona
OdpowiedzUsuńOrganizacja ślubu i wesela to niezły roller coaster :D
Usuńmy też czekaliśmy na swój ślub dwa lata, zaręczyny to niesamowita chwila..pamięta się ją chyba całe życie
OdpowiedzUsuńTo prawda! To taki przełomowy moment :)
UsuńFajnie opisane - chyba miło tak czasem powspominać :) My z mężem też daliśmy sobie dwa lata, ale głównie dlatego, żeby mieć czas na uzbieranie funduszy, bo chcieliśmy całkowicie sami zorganizować swoje przyjęcie weselne :)
OdpowiedzUsuńZupełnie jak my. W sumie w tym momencie naszego życia zupełnie nie spodziewaliśmy się, że wesele będzie aż takim wydatkiem. Poza tym, my mieliśmy dość duże wesele :)
Usuń